poniedziałek, 16 kwietnia 2012

AAR 20921304


Rozkaz polowy nr 053
oddział SR015
Termin działań 20921304
Położenie: 42.91N/113.84W

Cele:
Przeszukanie miasta w części północnej bliższych perymetrów w celu pozyskania cennych materiałów; wyeliminowanie ewentualnego zagrożenia w strefie działań.

Hasło: Junky
Odzew: Clean
ROE: działać ostrożnie, strefa nie została wcześniej zabezpieczona

Warunki Atmosferyczne:
Temperatura: +89.6 F
Wilgotność powietrza:
Ciśnienie atm: - 289 mmHg
Wiatr: -N, 1m/s
Wschód słońca: 0554

Zachód słońca: 1905

Skład:
Red Stoner
Leo "Opylacz"
Sara "Łasica"
Johnny T.
Mały Tommy
Ira McFee

Odwód:
Lloyd "Brzydal"
dr. Alice Quinn-Stoner

AAR czasy przybliżone

1145 odprawa, wyznaczenie przydziałów
1200 wymarsz do pkt. A (Pn-Wsch)
1225 osiągnięcie pkt A, obranie nowego pkt (B) i wyznaczenie kierunku marszu (Pn)
1255 osiągnięcie pkt B, zarządzenie przeszukiwań strefy
1300 kontakt z Charlie, który przygotował zasadzkę, rozpoznanie i szybkie przygotowanie do obrony
1330 odparcie ataków Charlie, zabezpieczenie strefy i kontynuacja przeszukiwań
1400 wymarsz do pkt wyjściowego (Pd, Pd-Zach)
1445 powrót pkt wyjściowego

Straty własne:
KIA 0
WZW 0
Ranny 1

Konkluzje:
Daliśmy się zajść przeciwnikowi. Zjadła nas rutyna, nie zabezpieczyliśmy odpowiednio strefy obranej na cel poszukiwań. Na szczęście sprzyjający los i wyszkolenie dało nam uniknąć strat. Nowo przybyły członek grupy, Red Stoner, może okazać się cennym nabytkiem, jego zdolności strzeleckie są bardzo przydatne. Mam nadzieję, że przekaże część swojego wyszkolenia naszej drużynie. Należy przećwiczyć zabezpieczanie strefy działań. Należy też oczyścić najbliższą strefę z zagrożeń oraz zadbać o umocnienia, które pozwolą nam wzmocnić obronę.

Johnny T. skryba drużyny SR015

niedziela, 15 kwietnia 2012

Miłe powitanie

10.04
Odnalazłem Alice. Dawno jej nie widziałem, zmieniła się. Oczywiście moim zdaniem na lepsze- zrobiła się silniejsza fizycznie i psychicznie. Ojciec były dumy.
Rok po moim wyjeździe wzięła ślub z Jeremiah'em Qiunn'em, okolicznym lekarzem. Ciągnie swój do swego, moja siostra także szkoliła się na konowała. Razem prowadzili mały "szpital", o ile można tak to nazwać.
Pewnej nocy przybłąkał się do nich ranny mężczyzna. Oczywiście nie odmówili mu pomocy. Niestety okazał się być członkiem jednego z okolicznych gangów. Gdy jego koledzy po niego przyszli, podziękowali jak potrafili najlepiej- kulka dla Jeremiah'a za obronę swojej żony przed odebraniem jej małżeńskiej czci i kobiecej godności. Obili ją i zgwałcili. To wydarzenie obudziło w niej prawdziwą krew Stoner'ów. Jak tylko pozbierała się do kupy, ruszyła w poszukiwaniu gangerów, aby odpłacić im pięknym za nadobne. Oczywiście nie sama, o pomoc poprosiła okoliczny oddział Posterunku. Im też to było na rękę, te bandziory za długo panoszyły się na strzeżonym przez nich perymetrze. Definitywnie dostali to na co zasłużyli, teraz służą za przestrogę dla innych szukających tu przygód, wisząc przed wjazdem do miasta.
Cieszę się, że w Alice obudziły się rodowe geny, szkoda tylko, że taki sposób. Siostrzyczka oczywiście nadal robi, co robiła, tylko teraz pod opieką Posterunku. Razem osadzili się w starym bunkrze podziemnym, niezła nora, ale daje dobrą ochronę. Trzeba będzie nad nią popracować, przyda się jakaś wieża obserwacyjna, bo z tej dziupli niewiele horyzontu widać.
Przedstawiła mi swoich "opiekunków/podopiecznych" (wiadomo, kto ich łata po bojach za miejsce w bunkrze). Większość ekipy to żółtodzioby, ale widzę, że da się z nich coś wyciągnąć. Po kolei, w skład ekipy wchodzą-Leo "Opylacz", Sara "Łasica", Johnny T., Mały Tommy, Ira McFee, Lloyd "Brzydal". Zobaczymy, co ich Posterunek nauczył na szkoleniach wstępnych.
Po wymianie uprzejmości zapoznali mnie z aktualnym stanem w mieście. Niezły syf zaczyna się tu tworzyć, wszelkie zło pustyni ciągnie do miasta jakby było wielki magnesem. Bandziory, mutki, nawet moloch, wszystko się tu kręci. Widać miasteczko za długo miało święty spokój. Trzeba będzie zakasać rękawy i oczyścić Mink Creek z pustynnego syfu, w końcu to my, Stoner;owie od zawsze się i nie troszczyliśmy. To miasto to my.

Cichy powrót

09.04.
Wróciłem. Sam w to nie wierzę, ale wróciłem. Co mnie podkusiło, za cholerę nie wiem. Ojciec nie wychował mnie na sentymentalnego mięczaka. Zawsze traktował mnie i moją siostrę ostro. Robił to po to, żeby nauczyć nas przetrwania w tych zapyziałych czasach.
Wróciłem nie przez sentyment, nie z tęsknoty, lecz przez szacunek dla ojca i naszego rodu. To miasto zawsze było nasze i tak ma pozostać. Dzieje się tu coś grubszego, skoro wieści z Mink Creek dogoniły mnie aż na drugim końcu Stanów. Nikt nie ma prawa niszczyć miasta, które postawili moi przodkowie. To miasteczko to oni. To miasteczko to także ja.
Jutro poszukam mojej siostry, pewnie kręci się gdzieś po mieście pomagając innym. Ona zawsze, pomimo twardej dupy, w którą zaopatrzył ją ojciec, bawiła się w "dobrego samarytanina", twierdząc, że silniejsi zawsze powinni pomagać tym słabszym i bardziej potrzebującym. To raczej wpływ matki. Mnie życie w Zasranych Stanach nauczyło, że ten słabszy wbije ci nóż w plecy, jeśli tylko nadarzy mu się ku temu okazja.
Dziś nocuję w ruinach na obrzeżach miasta, jest już za późno na kręcenie się po ruinach, Alice poszukam jutro. Swoją drogą miasto nic się nie zmieniło, tylko kilka stojących cegieł mniej.